Zamknij

Kocie tornado i królik zabójca. Co gryzie tarnogórskiego weterynarza?

12:07, 29.06.2021 esp Aktualizacja: 16:08, 29.06.2021
Skomentuj Łukasz Łebek na co dzień pracuje w jednej z przychodni weterynaryjnych w Tarnowskich Górach, a mieszka w Lublińcu. Fot. Archiwum Ł. Łebka Łukasz Łebek na co dzień pracuje w jednej z przychodni weterynaryjnych w Tarnowskich Górach, a mieszka w Lublińcu. Fot. Archiwum Ł. Łebka

Lekarz weterynarii zajmuje się zwierzętami, jednak nieraz więcej zachodu ma z ich właścicielami. Jak wygląda praca wetów od kuchni? Można o tym przeczytać w niedawno wydanej książce "Co gryzie weterynarza". Jej autorem jest Łukasz Łebek z Lublińca, który na co dzień pracuje w jednej z przychodni weterynaryjnych w Tarnowskich Górach.

Łukasz Łebek prowadzi bloga "Nie zadzieraj z weterynarzem".

– Przekuwanie emocji na tekst to mój sposób na radzenie sobie z nimi. Bez względu na sytuację, w trakcie pracy muszę starać się zachowywać pozory opanowania. Nie mogę pozwolić sobie na emocje. Jednak weci to także ludzie i gdzieś musimy dawać upust temu, co w nas siedzi. Jedni uprawiają sport, inni grają na konsoli, a ja piszę – odpowiada na pytanie, dlaczego zdecydował się stworzyć bloga.

Ponadto uważa, iż większość z sytuacji, które go wyprowadzają z równowagi, to nie efekt ludzkiej złośliwości, ale nieświadomości. – Pisząc o tym, jak niektórzy opiekunowie zachowują się w gabinecie, mam nadzieję, że chociaż jedna osoba zdobędzie się na autorefleksję. Przy okazji dochodzi wątek edukacyjny, promujący zdrowie zwierząt – zauważa lekarz weterynarii.

Książka jest naturalną konsekwencją prowadzenia bloga, przy czym nie jest to zbiór postów. Jednak "Co gryzie weterynarza" i "Nie zadzieraj z weterynarzem" mają wspólną inspirację, którą są przede wszystkim opiekunowie zwierząt.

Dlaczego Łukasz Łebek w ogóle wybrał zawód weterynarza?

– Nie ma prostej odpowiedzi. Po pierwsze zwierzęta zawsze były mi bliższe niż ludzie i od kiedy sięgam pamięcią, mam na ich punkcie bzika. Po drugie, kiedy wybierałem swoją ścieżkę zawodową wiedziałem, że nie chcę mieć do czynienia z ludźmi. Weterynaria wydawała mi się tym, co spełni oba te warunki. Udało się połowicznie. Mam szczęście codziennie obcować ze zwierzętami, ale jednocześnie co najmniej połowę czasu spędzam na pracy z ludźmi. Leczenie zwierząt nie może się obejść bez ich opiekuna – odpowiada nasz rozmówca.

Książka jest dobrze napisana, autor ma poczucie humoru, nie brakuje trafnych, choć nieraz kąśliwych uwag do właścicieli futrzaków. Oczywiście podstawą są historie z codziennej pracy. "Otworzyłem pudełko i nie ujrzałem zwierzaka. Usłyszałem za to głośne "iiiiii" i poczułem, jak od mojej klatki piersiowej odbija się kula armatnia. To była (..) królica. W bojowym nastroju" – to początek opowieści o bolesnym spotkaniu z pozoru łagodnym króliczkiem. Zresztą okazuje się, że pogryzienia w gabinetach weterynaryjnych wcale rzadkie nie są. Na przykład gdy pojawia się kocie tornado, które nie będzie brało jeńców. Co ciekawe, częściej gryzą małe psy, wielu właścicieli myśli, że są niegroźne i zaniedbuje ich wychowanie.

Są też wspomniane wątki edukacyjne. Można się dowiedzieć m.in. dlaczego psy nie powinny jeść dużo kości, czy dlaczego zjedzenie nici, wstążki, żwirku z podjazdu czy rolady ze szpikulcem może być bardzo groźne.

Okazuje się też, że otyłość to nie tylko problem ludzi, ale także psów i kotów, a nawet szczurów. "Kiedyś jedna pani powiedziała mi: Ja się go pytam, czy jest głodny, a on idzie pod lodówkę. Znaczy się jest głodny, prawda?" – czytamy w książce o spotkaniu z właścicielką psa. Najczęstsza odpowiedź na pytanie o dokarmianie i przekarmianie zwierząt brzmi: "Bo on tak na mnie patrzy...". Jest i rozdział poświęcony odchodzeniu zwierząt i ich eutanazji.

"Mam nadzieję, że ta książka pozwoli wam lepiej zrozumieć wasze zwierzęta i waszych wetów. Liczę na to, że spojrzycie na nas trochę życzliwszym okiem" – pisze Łukasz Łebek. Jednak po publikację spokojnie mogą też sięgnąć ci, którzy zwierząt nie mają. Naprawdę warto.

Łukasz Łebek wcześniej napisał też dwie książki edukacyjne dla dzieci. Czy planuje kolejną publikację? – Przeżywam wydanie "Co gryzie...?" i nie wybiegam daleko w przyszłość, choć oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję wcielić się w rolę autora. Pomysłów już kilka krąży po głowie, ale myśli jeszcze nie są sprecyzowane – stwierdza.

[ZT]14[/ZT]

 

(esp)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%