12-letni Maks Kozieł-Sutor z Sadowa choruje na glejaka IV stopnia, który umiejscowiony jest w pniu mózgu. Stan chłopca jest bardzo ciężki. Jutro, 19 października przy remizie OSP odbędzie się impreza charytatywna na rzecz 12-latka. Można też pomóc, wpłacając pieniądze.
Marlena Kozieł, mama Maksa mówi, że pierwsze objawy choroby wystąpiły u chłopca w marcu tego roku. Zbiegło się to w czasie z jego gwałtownym rozwojem fizycznym - Maks ma 12 lat i aż 170 cm wzrostu.
– Na początku syn zaczął przechylać głowę, przymykać oko i robić dziwny grymas twarzy. Uwielbialiśmy razem grać w badmintona, gdy pewnego dnia okazało się, że nie potrafi odbić lotki. W końcu zauważyłam, że chodząc, trzyma się ściany. Gdy zerknęłam do jego zeszytów, okazało się, że jego pismo schodzi na bok. U okulisty okazało się, że ma oczopląs i podwójne widzenie i od tego się zaczęło – wymienia pani Marlena.
Diagnoza chłopca trwała prawie pół roku. Postawiono ją dopiero pod koniec sierpnia. Po 11 rezonansach – ze względu na jego umiejscowienie - glejaka wciąż nie było widać. Lekarze myśleli, że mózg trawi stan zapalny. Jednak mimo wdrożonego leczenia, stan Maksa wciąż się pogarszał. Dlatego zaczęto podejrzewać guz. By to jednak udowodnić należało przeprowadzić biopsję. Lekarze jednak długo się przed nią wzbraniali, bo obawiali się, że biopsja uczyni chłopca niepełnosprawnym, a pewności co do guza nie było. W końcu jednak ją zrobiono, bo stan chorego po raz kolejny się pogorszył. Wówczas okazało się, że to glejak.