- Niestety, lekarze na Śląsku wprowadzili na samym początku do leczenia syna chemię. Tymczasem jak się dowiedziałam, w przypadku glejaka nie ma ona racji bytu. Guza zmniejszyć może jedynie radioterapia, a chemia w tabletkach ma pełnić rolę wspomagającą. Na początku choroby Maks miał niedowład prawej strony. Po chemii przestał całkowicie funkcjonować i mówić – opisuje mama chłopca.
Maks trafił do szpitala, gdzie jego tętno systematycznie rosło, aż dobiło do 201.
- Przez kilka dni prosiłam lekarzy, by zrobiono mu tomograf, bo byłam przekonana, że ma obrzęk mózgu. Musiałam oglądać jak syn przez 1,5 godziny wije się z bólu. W końcu dla świętego spokoju zrobiono mu to badanie, które potwierdziło moje obawy. W związku z tym musiano go zoperować, by zrobić mu zastawkę – mówi pani Marlena.