O tym, że jadą do Francji, mieszkaniec Lublińca dowiedział się dopiero na lotnisku. Program cały czas owiany był mgłą tajemnicy. Organizatorzy zabrali uczestnikom telefony, trzeba było też oddać pieniądze i dokumenty.
Romek nie znalazł agenta i odpadł. Nie mógł go znaleźć, bo przez pierwsze dwa odcinki nie był aktywny i nikomu nie szkodził. Po 4 dniach Romek musiał jechać do domu. W kopercie, którą rozciął w czasie kolacji wieńczącej kolejny odcinek programu znalazł czerwone piórko. Bez słowa wstał i wyszedł.
Przed domem czekał samochód, w nim jego spakowane rzeczy. Nie pozwolono mu nawet pożegnać się z przyjaciółmi.
Kto był agentem odkrył już po wyjeździe z Francji. Agnieszce za szybko wyzdrowiało skręcone ponoć kolano. Romek sam wiózł ją do szpitala, chwilę wcześniej zakładał prowizoryczny opatrunek. Wiedział, że skręcenie trzeba leczyć co najmniej tydzień. Tymczasem Agnieszka ozdrowiała po dwóch dniach. Niestety Romek zrozumiał to już w Polsce, z dala od przyjaciół.
Za to uczestnicy umówili się, że odpadający zadzwoni kolejno do tych, którzy odpadli z programu przed nim. Mieli nadzieję, że w ten sposób uda się podtrzymać kontakt.